Moi znajomi i różni obcy ludzie czasem mówią, że żyjemy w symulacji. Do tej pory nie rozumiałam o co może im chodzić. Dziś jednak poczułam się jak bohaterka skeczu Monty Pythona i już rozumiem.
Dziś mój ex miał widzenie z dzieckiem. Takie zaordynowane przez sąd. W moim domu. I na to widzenie, bez konsultacji ze mną przyprowadził swoją matkę. Powiedziałam mu wtedy, że o ile nie mam nic przeciwko jej obecności, to jednak w dobrym tonie byłoby mnie uprzedzić, bo nie zaprasza się gości do cudzego domu. Odparł, że będzie robił co chce i że to nie jest mój dom (bo wynajmuję? – potejto, potato).
Potem było śmieszniej – exteściowa postanowiła po raz kolejny podjąć próbę przekonania mnie, że znakomitym pomysłem jest wysyłanie mojego dziecka do niej, bez nadzoru.
Dla jasności dodam, że to ta teściowa, która zaszczepiała mojemu dziecku, lat wtedy 5, kompleksy dotyczce wyglądu, żaliła się do tegoż dziecka na przemoc seksualną i nie tylko ze strony swojego męża (tak, serio), okłamywała kolejną dziewczynę mojego ex, że jest super ogarniętym gościem, który od dawna nie jest w związku (może nie był, tylko ja nie wiedziałam, że nie jesteśmy razem, zapomniał wspomnieć czy coś i zmyliły mnie wyznania miłości i namawianie na drugie dziecko…) i dopuściła do sytuacji w której jej szwagierka ganiała ją i moje dziecko z nożem.
Jak powiedziałam wprost, że powyższe i wiele innych faktów nie budują we mnie pewności, że jest osobą godną zaufania, to powiedziała, że przecież mogłam ją poinformować, że jestem z jej synem. No tak, przez 14 lat się rozleniwiłam i zapomniałam robić cotygodniowe update’y w tym temacie, na wypadek, gdyby mnie zdradzał XD – ewidentnie moja wina. A co do noża to wcale nie był taki wielki, malutki w zasadzie i nie, że tamta wbiła go w drzwi, które exteściowa zatrzasnęła jej przed nosem, tylko nim pukała, więc where problem? Na koniec oświadczyła, że jeśli nie może się spotykać z dzieckiem bez mojej obecności to nie będzie się spotykać wcale. Tak, dziecko to słyszało i jakoś dziwnie nie chce teraz kontaktu z babcią. No ale wiadomo – pewnie będzie znowu moja wina. Następnie się na mnie obraziła, oświadczyła dziecku, że przez naszą rozmowę jest jej smutno i że wychodzi.

Kiedy wydawało się, że absurd sytuacji wywalił absurdometr, mój ex kazał potrzymać sobie metaforyczne piwo i pokazał, że może lepiej. Najpierw prawie doprowadził dziecko do meltdownu cisnąc przez godzinę wymyślone historie na temat życia tegoż dziecka. Niby żarcik, ale jak widzisz, że coś ewidentnie nie siada i sprawia przykrość i jesteś normalnx to przestajesz i przepraszasz. Jak jesteś normalnx. Jak jesteś moim ex to ciśniesz dalej, a potem się dziwisz czemu Twoje młode drze na Ciebie pałę i ma łzy w oczach.
Na koniec, w ramach wisienki na torcie, pożyczył ode mnie śrubokręt do zabawki dziecka i go zgubił/zajumał. Śrubokręt przepadł, a mnie został tylko nerwowy chichot.