“Niezależnie od tego, czy wybierasz się na spotkanie, imprezę, czy po prostu wracasz do domu, wybierz Uber by Women, aby cieszyć się przejazdem dostosowanym do Twojego komfortu. Jesteś mężczyzną? Polecaj produkt swoim koleżankom. 🌸” Tak brzmi fragment newslettera, którego Uber ostatnio rozsyła. Hurra hurra – wielka rewolucja: można bezpiecznie jeździć z kobietami, Uber dołącza do firm profeministycznych, a po niebie latają jednorożce, którym tęcza wylatuje spod ogona.
Buuuuuulshit. I to tak grubymi nićmi szyty, że aż zadziwia mnie ile osób przyklasnęło pomysłowi. Rozbierzemy sobie to zatem kawałek po kawałku.
Często oburzamy się gdy kobieta, która doświadczyła przemocy jest pytana co miała na sobie, czy spożywała alkohol, czy zachowywała się prowokująco. Słusznie się oburzamy, bo takie działanie ma na celu udowodnienie, że w sumie sama jest sobie winna, bo za dużo się uśmiechała albo odważyła się wypić drinka. Przerzucamy w ten sposób odpowiedzialność ze sprawcy na ofiarę. Ja wiem, że to niby oczywiste, ale chyba trzeba powtarzać do skutku: przemocy winny jest sprawca, nie ofiara. Przemoc seksualna, bo o takiej będę tu dziś mówić ma niewiele wspólnego z seksem jako takim, za to wiele wspólnego z chęcią zniszczenia ofiary. Seks to tylko narzędzie, tak jak nóż czy broń palna. Dlatego nieważne co ofiara miała na sobie. Kobiety w dresach, kobiety z odrostami i kobiety w podeszłym wieku też padają ofiarą przemocy seksualnej.
Co to ma do Uber by women? Dużo. Zacznijmy od tego, że uber to usługa, płatna. Zatem oferowanie opcji droższej i mniej dostępnej pewnej części użytkowników tylko po to by nie padli ofiarą przemocy wydaje się kompletnym wypaczeniem idei. To mniej więcej tak jak gdybyście mieli iść do piekarni i musieli zapłacić więcej za produkowany w mniejszej ilości chleb, którym z dużą dozą prawdopodobieństwa się nie zatrujecie. Co do standardowej oferty to… no cóż – mniej płacisz, sam jesteś sobie winny/a. Brzmi głupio? A to dopiero początek.
Uber w białych rękawiczkach przerzuca odpowiedzialność na kobiety, podlewa feministycznym sosikiem i sprzedaje nam to jako wspaniały prokobiecy pomysł. Wiecie co byłoby prokobiecym pomysłem? Dokładne sprawdzanie swoich kierowców. Szkolenia dla kierowców płci obojga dotyczące profesjonalnego zachowania wobec klientów. Monitoring i poważne traktowanie zgłoszeń klientek, dotyczących molestowania. Tak tylko podrzucam pierwsze rzeczy jakie mi przyszły do głowy.
Na koniec postanowiłam (wyjątkowo!) zaspokoić potrzebę wszystkich whataboutystów i pochylić się nad tym, co firma swoim komunikatem zrobiła męskim kierowcom. Bo oto Uber daje nam alternatywę: zapłać za kurs z kobietą i czuj się bezpieczniej albo wybierz kurs z mężczyzną i módl się żeby tenże nie okazał się zwyrolem. WOW, to taki pozytywny przekaz, ukazujący mężczyzn w doskonałym świetle – jako sprawców przemocy, których trzeba unikać. I żeby nie było, ja znam statystyki i wiem, że to mężczyźni częściej dopuszczają się molestowania. Problem w tym, że firma zamiast zadbać o to żeby jej personel, bez względu na płeć był postrzegany jako godny zaufania i profesjonalny, wdrożyła działanie, które jest fascynującym przykładem braku logiki.
A Ty co sądzisz o tej usłudze? Korzystasz?