Jechałam w sobotę tramwajem odwiedzić przyjaciółkę. Srodek dnia. Słoneczko świeci. Wsiada typ w wieku nieokreślonym z do połowy opróżnioną butelką wódy i czteropakiem energolców. Coś na kogoś pokrzykuje, komuś na przystanku wygraża, że mu zrobi krzywdę. Nagle wokół niego robi się pusto. Na kolejnym przystanku dosiada się dwóch chłpaczków, takich 15/16 lat. Widać, ze wychuchane gówniaki, ciuszki markowe, fryzjer dopiero co był. Nie wiem czy go znają czy nie, ale dosiadają się i zaczynają się śmiać z ludzi, którzy są ewidentnie przestraszeni zachowaniem typa. Typ daje chłopaczkom po energolcu i namawia ich żeby przyłączyli się do “świetnej” zabawy jaką jest zaczepianie siedzącej kawałek dalej dziewczyny. Chłopaczki się ochoczo włączają, niby kurtuazyjnie zmuszają dziewczynę to przyjęcia puszki energetyka, widać, że ona czuje się na maxa niekomfortowo. Po jakimś czasie wysiadają. Typ coś snuje pod nosem, a potem wstaje i idzie do dziewczyny, zawisa nad nią i zaczyna coś gadać.
To był ten moment, w którym nie wytrzymałam, wepchnęłam się na siedzenie obok niej, powiedziałam, żeby sobie poszedł, bo to moje miejsce i będę sobie siedzieć z koleżanką. Coś na mnie pobluźnił, coś mnie tam poobrażał i w końcu poszedł bo nie reagowałam. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i dziewczyna wysiadła.
Gdy adrenalina mi opadła zaczęłam się zastanawiać. Cały tramwaj ludzi, przynajmniej połowa to faceci, w międzyczasie przeszła kontrola, która zupełnie zignorowała sytuację (brawo MPK!). Nikt nie zareagował. Nikt.
Jesteśmy świeżo po sprawie Lizy. Wszyscy oburzeni, że no jak to tak można nie zareagować. I co? I g… Ponad dwadzieścia osób parzy jak jeden gosć terroryzuje laskę, przez chwilę w towarzystwie dwóch małolatów, ktorych rodzice zamiast w markowe ciuchy powinni zainwestować w edukację antyprzemocową.
Przerażają mnie dwie rzeczy: po pierwsze jak tych dwóch małolatów zupełnie nie dostrzegło, że dziewczyna się ewidentnie bała i świetnie się bawili jej kosztem. Zupełny brak empatii. Po drugie ten brak reakcji. I co z tego moi drodzy, że #notallmen skoro żaden men nie stanął w obronie, nie przerwał przemocy. Póki zgadzacie się na przemoc, póki odwracacie wzrok to jednak #allmen. I jasne, powiedzie, że to przykład anegdotyczny. Tyle, że prawie żadna (zakładam, że może jakiejś się przydarzyło) z moich koleżanek nie doświadczyła, żeby facet stanął w jej obronie, gdy była zmuszona do słuchania seksistowskich żartów, gdy ktoś jej się naprzykrzał, gdy ktoś ją zaczepiał. Przez cztery dekady ja tego nie doświadczyłam. Co najwyżej odwracanie zażenowanego wzroku i jakiś komentarz po tym jak „kolega” sobie już poszedł. Bo przecież mogło by być niemiło jakby mu tak zwrócić uwagę. Mógłby od „pantofli” wyzwać. Moglibyście wypaść z „męskiego kręgu wzajemnej adoracji i poklepywania się po pleckach”. Chłopaki, same tego nie wykrzewimy jeśli dalej będziecie udawać, że problemu nie ma, bo Was nie dotyczy.
I tak, ja wiem, zaraz usłyszę, że faceci bali się oberwać, bo niby laski taki menel nie ruszy. G… prawda. Co roku dziewczyny giną albo są okaleczane, bo ktoś nie ma tych skrupułów. Weźcie sie do roboty i nie bądźcie częścią problemu.