Złe starzenie jest złe

Dawno nic nie pisałam. Mogłabym sie tłumaczyć, że mało czasu, ale tak serio to kilka miesięcy temu zalałam klawiaturę herbatą z miodem przez co pisanie na niej stało się sensorycznym koszmarem, a na kupno nowej zdecydowałam się dopiero niedawno. No i większość tego, co chodziło mi po głowie i działo się w życiu niestety jeszcze przez czas jakiś nie nadaje się do publikacji. 

Przyszła jesień i jako typowa jesieniara częściej zaszywam się pod kocem, palę świeczki i oglądam filmy i seriale. Jako dumna nieposiadaczka telewizora skazana jestem na znaną platformę na “N”, a tam wjechało ostatnio sporo filmów zbliżających się do pełnoletności, albo wręcz obchodzących kolejną osiemnastkę. 

Platforma na “N”, jak wiemy, ma tendencje do promowania i produkowania obrazów profeministycznych, wspierających środowiska LGBTQiA. Dzięki tej tendencji mamy udane IMHO przeróbki, takie jak “She-Ra i księżniczki mocy” w których wreszcie ksieżniczki walczą z Hordą w butach bez obcasów, a przyodziewek zasłania im tyłki. W dodatku jedna z ważniejszych postaci jest w spektrum autyzmu, co choć może wydawać się zabawne, naprowadziło mnie na trop, że i ja w spektrum jestem. (Dwa lata później po wielu badaniach wiem, że natura obdarzyła mnie AUDHD) 

Albo weźmy sobie na warsztat “Romantic Killer” – serial, w którym główna bohaterka Anzu Hoshino ma zdecydowanie lepsze rzeczy do roboty niż flirt i związki i mimo knowań magicznej swatki, zamiast przeżywać romantyczne, choć płytkie uniesienia, woli nawiązywać prawdziwe przyjacielskie relacje i bronić swoich przekonań.

Cieszę się, że moja córka dorasta na serialach takich jak “Hilda” (kolejne polecanko) czy “She-Ra” z silnymi bohaterkami posiadającymi zestaw humanistycznych wartości. Tym smutniej mi się zrobiło, gdy zaczęłam wracać do wspomnianych na początku filmów i seriali, na których dorastałam ja. A zatem dziś bardzo subiektywna lista filmów i książek, które zdecydowanie źle się zestarzały.

Zainspirował mnie to tego wypuszczony ostatnio remake anime z lat ‘80/’90 “Ranma ½”. Long story short: wolą swoich ojców Akane Tendo i Ranma Saotome mają się w przyszłości pobrać i prowadzić Tendo dojo. Jak można się domyślić, żadne z nich nie jest szczególnie zachwycone perspektywą poślubienia zupełnie obcej osoby. W przypadku Ranmy jest jeszcze jeden problem: na skutek wypadku w trakcie treningu nad przeklętymi źródłami, po polaniu zimną wodą Ranma zamienia się w kobietę. W miarę rozwoju historii pojawia się tam cała masa pokręconych postaci, a fabuła kręci się wokół tego, że Ranma i Akane nie mają chwili spokoju i większość czasu zajmuje im oganianie się od adoratorów i adoratorek. Jak można się domyślić serial pełen jest stereotypów płciowych i, z perspektywy czasu, dość cringe’owych żartów.

Bardzo jestem ciekawa czy remake będzie polegał jedynie na odświeżeniu samej animacji (tu mam po pierwszych odcinkach wrażenie, że stara wersja była lepsza) czy też osoby odpowiedzialne za projekt zajmą się też lekkim liftingiem fabuły…

Kolejna na mojej liscie jest:

“Jeżycjada”

Też byłaś fanką rodziny Borejków? Po latach chciałam zarazić tym młodą i na szczęście zanim zaczęłam jej czytać cokolwiek z serii, przypomniałam sobie o czym było. No? Coś świta? Jeśli nie to przypomnę, że obok faktycznie zabawnych sytuacji mamy tu całą galerię toksycznych relacji: Gabriela Borejko i Janusz Pyziak, Aniela i Pawełek, Natalia i Tunio… długo możnaby wymieniać. Jako początkująca nastolatka czerpałam z tego pełnymi garściami, ba, nawet odnajdowałam paralele we własnym życiu i nigdy mi nie zaświtało, że to pięknie podana, romantyzowana przemoc. 

“Jak stracić chłopaka w 10 dni”

Kate Hudson i Matthew McConaughey w “romantycznej” komedii o tym, że on się zakłada, że rozkocha w sobie dowolną kobietę w 10 dni (WHAAAT??), a ona zakłada, że straci chłopaka w 10 dni i opisze to w “kobiecym” piśmie w formie artykułu z antyporadami dotyczącymi “typowych kobiecych błędów”. Jak na to patrzę po latach to są to raczej typowe błędy ludzi, którzy nie szanują cudzych granic i są kompletnie odklejeni społecznie/zaburzeni, a nie błędy “kobiece”, no ale wiadomix, że przecież każda stereotypowa kobieta od razu po trzech dniach znajomości chce wbić kolesiowi do domu z nowym, koniecznie różowym wystrojem i odciąć go od znajomych. 

Po doświadczeniach związku z osobą zaburzoną miałam raczej gęsią skórkę na grzbiecie, bo wyglądało podejrzanie znajomo. 

Co zatem mówi nam film? Na przykład to, że kobieta jest spoko tylko wtedy, gdy dzieli zainteresowania z facetem (tu olgądanie męskiej koszykówki, “męskie” jedzenie mięsa XD). Że każda z nas musi wystrzegać się błędów, które odstraszą ewentualnego wybranka. Że męski punkt widzenia to to, do czego powinnyśmy dążyć i że gierki i podchody są absolutnie spoko (tu moje AUDHD wyje, bo nikt nie napisał do tego prostej instrukcji obsługi, a w ogóle to uważam, że komunikacja wprost rządzi).

“Tylko ty”

Marisa Tomei gra dziewczynę (Feith) zaręczoną z typem nudnym i bezbarwnym, która tuż przed ślubem dowiaduje sie, że jej narzeczony zna Damona Bradleya – mężczyznę wywróżonego jej gdy była nastolatką. Bohaterka zaczyna pościg za Damonem aż do Włoch (bo wiadomo: romantysss). A tam wpada na Roberta Downey Jr, który zachwycony jej urodą podaje się za Damona Bradleya. Jeździ za nią, od razu wyznaje jej miłość, narusza jej granice, ewentualnie się obraża i robi się agresywny, a na koniec organizuje maskaradę mającą wepchnąć Feith w jego ramiona. Kiedyś oglądałam to jako uroczą komedię romantyczną. Po latach byłam przerażona: toksyczny typ wmanipulowuje bohaterkę w uczucie, kłamie, oszukuje, gra na emocjach, a na koniec mówi: “No zobacz jaka byłaś głupiutka, że chciałaś takiego (spoiler alert) nieatrakcyjnego Damona, podczas gdy masz mnie.” Ciarki. Żenady.

“Cała ona”

Typowy scenariusz z cyklu: amerykańskie liceum, podział na grupki, szkolny przystojniak i szkolna paskuda. On zakłada się (co oni mają z tymi zakładami, jakby jedynym motywatorem dla cis-hetero smalców były zakłady z innymi cis-het smalcami…), że zrobi z największej brzyduli królową balu. Wybór jest prosty: dziewczyna w okularach i poplamionych farbą spodniach to idealna kandydatka. Zatem ona z pomocą siostry bohatera z poczwarki zmienia się w motyla (po uczesaniu się, przebraniu i założeniu szkieł kontaktowych), a on pokazuje swoją “wrażliwą” stronę. Ona staje się godna jego tylko gdy zmieni całkowicie wygląd, by być idealnym obiektem male gaze. Stereotyp na stereotypie i stereotypem pogania. W dodatku mimo, że ona dowiaduje się o zakładzie, na końcu i tak mu wybacza.

“Pretty woman”

Historia kopciuszka? A może raczej relacja profesora Higginsa i Elizy? On za pomocą pieniędzy lepi sobie kobietę odpowiadająca jego wymaganiom. Ona przez swoją sytuację w gruncie rzeczy niewiele ma do powiedzenia. I wszyscy żyją długo i szcześliwie. Serio?

Tego jest dużo więcej. Manipulacje, gaslighting, grooming, a nawet gwałt małżeński to w kinie i literaturze tamtego okresu (lata ‘90) norma, która niewiele osób raziła. To na tych romantyzujących przemoc “wzorcach” dorastało pokolenie nastolatek (moje pokolenie) uczone, że male gaze to perspektywa obowiązująca, a Rene Zellweger jako Bridget Jones jest gruba. I jak my mamy być normalni…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *